Katalońskie impresje, czyli co tam Panie na Ramblas ?

Niebo nad miastem Gaudiego.

Niebo nad „czwartym najbardziej kreatywnym miastem swiata”

A na Ramblas, oczywiście Panie i Panowie, jak w chocholim tańcu tam i nazad. No, nie żebym się czepiał, sam też tam łazić lubię, ale za ciasno bywa. Nad głowami, w słoneczku październikowym  polatują i skrzeczą w amoku stada miejskich papug.

W bocznej uliczce zaś przycupnęli Rodacy we wnęce przy bankomacie, mają tam miejscówkę, materace i śpiwory, siedzą aż się bank otworzy, wracają wieczorem na nockę i pewnie jak będę w Barnie kolejny raz : oni też tam będą ! A na razie komentują to co widzą. Ale wkrótce obok otwiera podwoje muzeum i podekscytowane stadko  obwieszonych niezłymi aparatami już czycha po drugiej stronie uliczki : turistas

Jako stolica Costa Brava ( a może i przyszłej, wyczekiwanej przez wielu republiki Katalonii ) to ponad milionowe już miasto może się przecież pochwalić sztuką i architekturą z bardzo wysokiej półki, urzekając swoich zadzierających do góry głowy gości .
Sztuki wymieszanej z niemiłosiernym, ulicznym kiczem .

Barcelona, w której czuć na plecach oddech Ameryki łacińskiej : portowe miasto które rozkwitło po olimpiadzie 1992 roku, przyciąga cały rok tłumek turystów, inwestorów, włóczegów i oszustów, artystów, expatów, studentów, emigrantów  poszukujących wakacji, pracy, szczęścia, lepszego losu i Słońca…
A tego ostatniego rzadko kiedy tu brakuje. Klimat sprzyja lekkiej zimie i dobremu samopoczuciu :

Hola Barcelona ! Kraina spod znaku osiołka czerpie z turystyki spore dochody i dopóki low costy będą tu latać stadami jak te papugi nad Ramblas, kryzysu nie bardzo widać. Labirynty uliczek rzadko kiedy świecą pustkami : miasto pompuje w siebie i wypluwa nowe rzesze przyjezdnych żądnych wrażeń. Dlatego hotelik w centrum może być tragicznym nieporozumieniem, jeśli szukamy spokojnego snu : hałas uliczny prześladuje prawie do rana…Poza centrum, jak wszędzie zresztą, jest ciszej i taniej. W czasie tego pobytu jade metrem tylko 2 razy, mnostwo zasuwam na piechote, znajomymi skrotami, obserwuje ludzi i wgapiam sie w ulubione miejsca, zwlaszcza te male uliczki w dzielnicy Barceloneta przez ktore na przestrzał widac błękit Sródziemnego…

Playa Barceloneta, a przy brzegu jak zwykle niestety flotylla śmieci.

Playa Barceloneta, a przy brzegu jak zwykle niestety flotylla śmieci, ale piaseczek klawy i woda raczej przejrzysta.

W ruskim sklepie tablica ogłoszeniowa prawie całkowicie zapchana karteczkami zapisanymi cyrylicą : szukam pracy, sprzątanie, opieka nad dziećmi, na budowie…

Ogólnie to hiszpański rynek nieruchomości zasłabł mocno w ostatnich latach : niedawno madrycki rząd desperacko zaproponował otrzymanie statusu rezydenta, a raczej jego kupienie tym spoza UE którzy zainwestują powyżej €160k w kraju Don Kiszota…Poprzeczka rezydentury dla non-EU spada zatem : wcześniej wiza inwestora wynosiła ponad 500 tys euro…( na marginesie, nowa oferta wykosiła inne z krajów Unii oprócz łotewskiej : tam wystarczy 70k € ).

Ale pogoda w okolicach Skandynawii bywa hmm kapryśna i monotonna, zatem obywatele krajów Wladimira i Konfuncjusza wybierają zdecydowanie bardziej hiszpańskie pomarańcze…

Biurokracja w tym kraju jest faktycznie większa od polskiej, pierwsze zdziwko dla cudzoziemców to załatwianie spraw w urzędach i bycie odsyłanym od okienka do okienka. A przepisy lubią się zmieniać naprawdę często, pozostaje zatem albo ciepliwość, albo znajomości…


Może to wpływ przyjezdnych spragnionych naturalnej kuchni, ale w Hiszpanii jest sporo barów i restauracyjek vege/wegańskich i przybywa...

Może to wpływ przyjezdnych spragnionych naturalnej kuchni, ale w Hiszpanii jest sporo barów i restauracyjek vege/wegańskich i przybywa…

Reszta świata generalizuje sobie na temat południowców, że są leniwi i przesiadują w kawiarniach od rana. Dziwi też często spragnionych słońca turystów, że wiele hiszpańskich mieszkań ma okna wychodzące na wewnętrzną studnię między budynkami, ciasna zabudowa jest faktem… natomiast story w pokojach są często zasuwane całkowicie na noc : Hiszpanie cenią sobie ciemność w trakcie snu ,a w ciągu dnia zwykle latem jest upał który może szybko obrzydnąć gdy doświadcza się go przez całe życie… ( Notabene spanie przy jak największym zaciemnieniu jest bardzo korzystne dla nocnej regeneracji mózgu ) .

Marzenie o niepodległej Katalonii : dla wielu nadzieja, dla innych tylko mydlenie oczu i temat zastępczy...

Marzenie o niepodległej Katalonii : dla wielu nadzieja, dla innych tylko mydlenie oczu i temat zastępczy…

Dla Madrytu referendum katalońskie ( już 9 listopada ! ) jest sporym i traktowanym serio zagrożeniem spójności Królestwa, prawdopodobnie zostanie ono zablokowane przez władze centralne. Ale autonomia już nie wystarcza. Ogólnie w tym kraju ostatnio sporo manifestacji : w Barcelonie kilka dni temu zwarli szeregi studenci, feministki i zwolennicy niepodległości właśnie.A w czerwcu na madryckie ulice wylegli antymonarchiści skandując : Hiszpania jutro będzie republiką… ( «España, mañana, sera republicana !?» )
W dodatku latem ex prezydent Katalonii, pierwszy od czasów Franco, ikona narodowa, symbol niepodległości i mąż stanu Pujol ogłosił że od 34 lat miał niezadeklarowane dochody na zagranicznych kontach… Wspomina się łącznie o ponad 100 mln euro, a krytycy  twierdzą że takiej kwoty nie mógł ani odziedziczyć, ani dorobić się. Ten lokalny skandal korupcyjny to kolejna gorzka pigułka dla tubylców, którzy mają pretensje do Madrytu o ekonomiczny wyzysk, nie respektowanie ich języka ani kultury. Zatem generalnie klimat coraz cieplejszy, ewolucja czy rewolucja ?
A dodatku FC Barca znowu przegrała z Realem w ub tygodniu, za to po jedynym golu katalończyków miasto zadudniło okrzykami radości : tu futbol jest prawie jak święto narodowe…
Muy buenos dias !

Muy buenos dias !

 €€€€€€€
Mike przyszedł do osrodka bhakti jogi, przy Placa Reial, na obchody swieta Govardhana Puja, połaczone z darmowym wegetarianskim poczęstunkiem, no i pomaga sporo w kuchni przy zmywaniu. Słyszę jego amerykanski akcent i wlaczam sie do dyskusji.
 Przyleciał ze słonecznej Kalifornii by sie rozejrzec czy da rade tu życ ?
Mimo tej nowej korupcji, jestem za Republiką !

I mimo tej nowej korupcji, jestem za Republiką !

 Tam spotkał Krysznowców i zasmakował w ich kuchni. Jest w Barcelonie od czerwca.
Typowe srodziemnomorskie kwiecie, aktywne chyba ponad 8 miesiecy w roku.

Typowe srodziemnomorskie kwiecie, aktywne chyba ponad 8 miesiecy w roku.

Poczułem ciekawy temat w powietrzu…
No i co – pytam – uczysz pewnie angielskiego ? Jest native speakerem, zatem chyba brak kłopotów z poszukiwaniem pracy, ale życie- mysle sobie – tylko pozazdroscic…

Okazuje sie ze nie :
Bo Mike mieszka na plazy… spi w namiocie ale poza centrum bo przeciez tu kradna.
( To fakt, miejskie plaze slyna z okradania zdesperowanych turystow, szukajacych darmowego noclegu jak najblizej centrum : spalismy tam kiedys i byl to spory bład, w nocy mej ex profesjonalnie ukradli plecak  )
Mike 2 tygodnie wynajmował pokój ale u faceta ktory lubił zagladac do kieliszka, no i atmosfera nie byla dobra, wyniósl sie i tyle.Mojemu rozmowcy jakos nie wydaje sie zabawne moje stwierdzenie ze przeciez mekka Amerykanów jest Paryż, nie wolał tam jechac ?
O Kalifornii tez nie wyraza sie specjalnie entuzjastycznie.
Jest sympatyczny, ale sfrustrowany. Nie wypytuję go zatem, z czego w Barcelonie żyje. Taki miejski survival, jak dla mnie. Nie ma tu w Katalonii żadnej pracy, ale za to ma bilet powrotny do  Los Angeles w listopadzie.

 €€€€€€€€€€€

Znicze i świeczki wabią do nastrojowej kafejki w bocznej uliczce.

Znicze i świeczki wabią do nastrojowej kafejki w bocznej uliczce.

Dwa światy...

Dwa światy…

P1020235

Na Placa Reial, gdzie turistas kręca sie dzien caly a szkolne wycieczki podziwiaja papugi na palmie, do fontanny wchodzi mezczyzna, robi wrazenie włóczegi. Przyglądam się jak prawie wszyscy ci przyjezdni, mniej lub bardziej eleganccy, obserwuja go z lepiej lub gorzej skrywanym niesmakiem czy zaciekawieniem. Facet brodzi, szuka czegos w wodzie, nic sobie nie robi z tej publicznosci, potem wyłazi. Za jakis czas włazi czarny pies, chlapie sie wesoło i po wyjsciu otrzepuje na siedzaca plecami do niego rodzine : turistas maja ubaw… ja tez.

Ale potem pojawia sie nowy  „zawodnik”, bezdomny emigrant chyba z Ameryki Poludniowej, zawodzi cos spiewnym glosem, przytupuje z nogi na noge, jakby w transie jakas piesn plemienna, kobiety z kafejki patrzą na niego chwile, ale potem wracaja z powrotem do swego swiata.
To samo co prawie wszedzie, nie chce pisac banalnie ale kontrasty społeczne coraz wieksze, pomiedzy tymi well off  a tamtymi czyli rozpaczą, biedą, brudem, zmęczeniem i beznadzieją.  No i galopujaco rosnące usługi sprzedawania ciała nie tylko wieczorem, głównie klimaty latina.
€€€€€€
Zaliczam kąpiel w Morzu. Chociaz juz czuc lekki jesienny dreszcz w wodzie i powietrzu, mimo tego woda cieplejsza niz we Francji. I ulubiony deptak przy playa nadal pelniutki i miedzynarodowy, jest luzik. Wyjeżdżam  po 6 dniach w Barnie i znowu jej mowie : hasta luego !
Na miejskim, podziemnym dworcu jestem przed czasem, wychodzę na powierzchnię i tam przykuwa moja uwagę chłopak siedzacy pod murem : na kartce informacja ze jest informatykiem, ma rodzine na utrzymaniu i jak ma na imie… Rozmawiam z nim chwile, ale jego angielski jest podstawowy.
A w powrotnej drodze dojezdzam pociagiem tylko do miasta gdzie urodzil sie Salvador Dali : bo chce pojechac dalej  kawałeczek stopem jak za studenckich czasów ! Troche dlatego ze stracilem cash przez rezerwacje pokoju z booking ( ktory okazał sie byc klitka z oknem na szary mur i potem juz bylem uwazniejszy ), ale tez czuje pragnienie by zawalczyc nieco bo jeszcze tak po Hiszpanii nie jezdziłem i bardzo kreci mnie trasa Portbou- Cerbere po szczycie góry… Zatem wychodze z bagazami za Figueres i ide spory kawałek, zanim znajde dobre miejsce konsultuje sie z kierowcami, normalka ale chmur sporo.
Spontan i przygoda : to jest feeling, chociaz pogoda juz nie ta... No i troche dziwnie z torba lotnicza miast plecaka.

Spontan i przygoda : to jest feeling, chociaz pogoda juz nie ta…
No i troche dziwnie z torba lotnicza miast plecaka.

Stoję i stoję, zjadam prawie wszystkie zapasy, nie biora ani sympatyczni Hiszpanie ani Franki czy Holendrzy. W koncu : bingo ! Staje jakies szybkie, małe autko i kierowca zagaduje do mnie po hiszpansku, ale podwozi tylko do rozstaju drog przed Villa Juiga,  tam znowu dlugo nic ale piękne krajobrazy za to, ruiny zameczku, winnice, no i ulubione Pireneje schodzace do Morza w tle… Zaczyna wychodzic słoneczko, ale łapanie nie idzie, wreszcie kolejny Hiszpan i ląduje wkrotce w malenkiej miejscowosci Llanca, ktora zwykle oglądalem z okien pociagu. Cisza mimo ze jeszcze dzien, swojskie klimaty, zielono, pieje kogut, od czasu do czasu jacys lokalni albo turysci przejda, aut niewiele, ładny kosciołek a w tle góry, dymi sie z wypalania drzewa gdzies, mikroklimat jak w Beskidzie…

I tam stoje ponad 1,5h, jest juz zmęczenie i zmierzch niedaleko, zatem gdy zatrzymuje sie stary Peugeot wreszcie a w nim parka mowiaca po angielsku, nie kumam od razu ze to Francuzi i deklamuję swoj tekst powitalny po hiszpansku. Jedziemy, sporo rozmawiamy, no i tak jak chcialem przejedziemy wzdluz wybrzeza przez gorke na granicy do Francji, tzn 8 km ostrych serpentyn,  francuski grat pomyka brawurowo  i juz znowu La douce France…ogladam dworzec w ulubionym Cerbere wreszcie z góry, a nie z pociagu jak zwykle. Francuzka mieszka w Marsylii o dziwo, przyjechali do znajomych w nastepnym miesteczku czyli Banyules-sur-mer. Tam tez mnie wysadzaja i juz prawie ciemno… pomykam szybko malutkimi uliczkami do góry, po stopniach kolejnych i jest dworzec, a stamtad za pol godziny pociag. Znowu wracam w kierunku portowego miasta gdzie slonce tez swieci ze 300 dni rocznie. Mission completed…

Widziane z drogi Figueres - Llanca...

Widziane z drogi Figueres – Llanca…

Na szczycie granicznej gory czyli panorama katalonskiego Portbou, serpentyny i Morze.

Na szczycie granicznej gory czyli panorama zatoki katalonskiego Portbou, serpentyny i Morze.

6 uwag do wpisu “Katalońskie impresje, czyli co tam Panie na Ramblas ?

  1. Tez widzialam sporo papug w Barcelonie. Sa takie grubiutkie, a niektore maja medaljony. Niestety nie dowiedzialam sie, kto je im zalozyl i w jakim celu. Moze Ty wiesz?

    Polubienie

  2. Prawdopodobnie kiedy następnym razem przyjedziesz do Barcelony, nasi rodacy ciąglę będą okupować wnękę banku blisko biblioteki przy Rambli.
    Przyznam się szczerze, że nigdy nie przyszło mi na myśl,że Barcelona jest stolicą Costa Brava,jest oficjalną stolicą regionu Katalonii. Tak jak Santiago de Compostela jest stolicą Galicji…
    A Costa Brava jest wybrzeżem Katalonii.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Jasne, Barna jest to oficjalna stolica Katalonii, a nieoficjalnie Costa Brava…
    w tym sensie ze jest tam najwiekszym miastem a mimo tego przeciez – oficjalnie – nie ma czegos takiego jak stolica Costa Brava hehe.
    Czyli oficjalnie masz racje 😉 A co do Rodaków oraz ich miejscowki, raczej tez masz…
    Mucho suerte,
    dziekuje za komentarz.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Rayvert Anuluj pisanie odpowiedzi