„Dziewczyna Millera” czyli romans literaturą podszyty…

Jonathan Miller jest nauczycielem w prowincjonalnej szkole, gdzieś w stanie Tennesee. Pierwszym słowem tego filmu jest siarczyste : f**k i o tym cały będzie…? Ale raczej tylko w warstwie słownictwa.
Tytułowy bohater ( Choć to określenie pasuje do niego bardziej w cudzysłowiu…) zmaga się z własną przeciętnością, żona wypomina mu że wyszła za mąż za pisarza, a potem jak on sam dobrze wie był już tylko nauczycielem itd.. W tle świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa , stopniujący napięcie i nastrojowy jazz : zresztą aktor grający Millera jest zwolennikiem tej muzyki w realnym życiu.


Obejrzałem film o Ameryce małomiasteczkowej, dalekiej od szaleństwa polityki i wielkomiejskich lobby, Ameryce przypominającej inną epokę i książki Marka Twaina ? Ale widzę tu pewne analogie ze Stowarzyszeniem Umarłych Poetów czy raczej American Beauty a nawet z rodzimym Adasiem Miauczyńskim z Dnia Świra… notabene „Dziewczyna” podobno okazała się skandalem w USA ? Bombardowanie – od wielu tygodni – cywilów w Gazie nadal oficjalnie nim niestety nie jest…

( Wszystkie zrobione przeze mnie screenshoty pochodzą z filmu „Miller’s Girl”, w reżyserii Jade H. Bartlett, copyright Good Universe i Point Grey Pictures, dystrybucja Lionsgate Studios 2024 )

Ale tak naprawdę, skrycie, film to bardzo amerykański : najważniejszy jest sukces, to on Cię definiuje – ( jak w życiu emigranta/tki gdzie tym bardziej musisz się starać gdy jesteś wyjechany, skąd my unijni emigranci to znamy ) – bo wiesz, rozumiesz, miernoty a tym bardziej nieudacznicy znikają po prostu ! Zatem liczy się tylko cel, sukces i dla niego można poświęcić praktycznie wszystko, w tym moralność, i każdego, wykorzystać go jak szczebelek w swojej własnej drabinie…a potem odepchnąć od siebie gdy zawiedzie/przestanie być potrzebny ?!? ( Jasne że można próbować choć częściowo usprawiedliwić postać Cairo granej przez Ortegę : ona tak bardzo pragnie wyrwać się z tego prowincjonalnego miasteczka , że…)

I bardzo politycznie poprawny : w tym filmie grają głównie emigranci ! Bo zarówno Freeman, jak i Dagmińczyk, Ortega czy Salhudin nie są przecież Amerykanami…

„Dziewczyna Millera” jest reklamowana jako „erotyczny thriller” jednakże erotyki jako takiej w nim bardzo niewiele – jest ona tu zaznaczona tylko bardzo subtelnie, poprzez budowanie napięcia raczej i dosłownie kilka gustownych scen a nie bezpośredni akt – a thrillera chyba wcale…

Już od początku można się domyślić że oczywiste jest nawiązanie do pisarza skandalisty Henry Millera : czyżby nauczyciel Jonathan Miller był jego wcieleniem ? Nie tylko literackim. A raczej próbował…ogólnie jako niedoceniony nauczyciel z prowincji ktory ulega wdziękom femme fatale wersja Jenny Ortegi wzbudza bardziej współczucie niż sympatię ? ( Oj Jonathan, niby człowiek wiedział, a jednak się łudził…)


Jego partnerkę życiową gra , i to błyskotliwie, Dagmara Dagmińczyk, polska aktorka z Kielc, która jak wiemy zrobiła karierę w Hollywood ! Jest żoną swojego męża pochłoniętą obsesyjnie swoją kariera, a ten ostatni rozpaczliwie desperacko pragnie być zauważony : i wreszcie okazja sie nadarza wreszcie dzięki jego uczennicy ( Niezła gra Jenny Ortega o wyglądzie landrynkowej post-Lolity w collegu ) , wyalienowanej ale zdeterminowanej latinie z -chwilowo pustego – dobrego domu, zwanej jakze słodko Cairo Sweet…która uwodzi go swoim entuzjastycznym i niespodziewanym ( ? ) zainteresowaniem dla jego ‚tfurczości’ i nie tylko…

Dziewczę marzy o tym by zapomnieć Tennessee i dostać się na uniwersytet Yale ! Amerykańska licealistka jest pełnoletnia, zatem na szczęście nie ma tu echa niezdrowych fascynacji Henry Millera choćby z jego okresu paryskiego, natomiast sam współczesny Miller-nauczyciel wygląda po prostu za staro…za to na amanta wcale niestety nie wygląda ! Ale Cairo robi słodkie oczy i bardzo szybko zdobywa względy swego nauczyciela. Miller nie potrafi sie jej oprzeć i zdradza żonę. Dodajmy że ambitna uczennica jest bardzo cyniczna i wyrachowana a główny bohater przekonuje się o tym stopniowo, no ale zasłużył sobie na takie traktowanie i ze strony żony też ?


Jak na amerykański film głównego plastikowego nurtu jego twórcy naprawdę pozytywnie zaskakują : jest całkiem niegłupio, niebanalnie, chwilami nawet naturalnie i spory plus za bardzo zabawne dialogi, bywa prawie teatralnie, poetycko a chwilami wręcz niesamowicie : naprzemienna rozogniona recytacja książki przez podekscytowanego nauczyciela i jego uczennicę to zdecydowanie jeden z najlepszych momentów tego filmu, jaka szkoda że takiego poziomu nie udało się już potem utrzymać….

Przykuwają uwagę ładne wnętrza domu Millerów, sympatyczny jest jowialny i bezpretensjonalny kumpel głównego bohatera : afroamerykanin – a raczej latynos – szkolny sportowy coach ( Czyli po naszemu po prostu nauczyciel wf-u ) ktory panuje nad soba pomimo pokus i udziela dobrych rad Jonathanowi,

ale ogólnie jest to film o próbie wzlotu i potem upadku…romansie żonatego faceta sfrustrowanego swoją egzystencją pozbawioną emocji i wzlotów, o erotycznej grze pomiędzy nabuzowana hormonami uczennicą a juz życiowo oklapniętym nauczycielem – która to gra dobrze skończyć się po prostu nie może – i o niemożności wyrwania się z przeciętności : wątek tego romansu jakże już wyeksploatowany w literaturze a jednak ciągle świeży..

Napięcie jest umiejętnie stopniowane, niestety tylko do czasu, potem robi się wręcz nudnawo. Bo zemsta Cairo rozczarowanej odrzuceniem jej eseju o zbyt kontrowersyjnym Millerze jest już jak dla mnie naciągana, albo raczej sposob w jaki zostalo to przedstawione nie przekonuje i film zaczyna się rozchodzić w szwach, od tego momentu powietrze uchodzi jak z balonika, intryga wysycha, co zostaje ? Rozczarowanie…

Na sam koniec jest paskudnie : zemsta wisi w powietrzu i pomimo ostrzeżeń ze strony Winnie, swojej najlepszej psiapsiółki ze szkolnej ławy tytułowa dziewczyna czyli Jenna Ortega nie waha się niestety i daje się wkręcić w intrygę, a raczej sama ją inicjuje ! Film ociera się o patos i kicz, i to mocno zwłaszcza w scenie wzajemnych pretensji pomiędzy Ortega a Gideo, która to scena zdolności aktorskie tej pierwszej zdecydowanie przerosła… i ten jej chwilami dzieciny wyraz twarzy, albo i gorzej : prawie lalki Barbie ?

Mimo że naprawdę czuć jakieś większe ambicje twórców „Dziewczyny Millera” niż stworzeniem typowo amerykańskiej sztucznej historyjki. Bo brzmią w niej echa klasycznej fascynacji literaturą, podniecenia słowem pisanym, stylem… a przy okazji : czy Jenna Ortega, córka portorykańsko-meksykańskich emigrantów z wielodzietnej rodziny , gra tu w pewnym sensie nieco…siebie samą ? Mam na myśli rzecz jasna tylko ogólne dążenie do sukcesu.

( „Don’t stand so close to me”… la la la ? )

Jak zwykle we współczesnej kinematografii jest w tym filmie za dużo przeklinania, drinkowania i nikotyny- a propos czy to prawda że aktorzy nie palą w filmach prawdziwych papierosów i tylko udają że się całują – ale końcowa scena quasi teatralnej konfrontacji Millera z jego wkurzoną i podchmieloną żoną jest prawie majstersztykiem…wypunktowany niewierny nauczyciel zostaje w narożniku , i pani Dagmara w roli Beatrice June Harker daje mu dosadnie do zrozumienia że jest łajdakiem, on broni się nieudolnie i wreszcie przyznaje do zdrady ale może opisze całą tą historię ?

Ostatecznie Jonathan traci żonę i pracę. Lecz pomimo wszystko szykuje sie dla Niego jakaś transformacja, bo wraca do bycia pisarzem ? A Cairo przyznaje że była infantylna i roni łzę widząc swojego byłego nauczyciela… Potem jeszcze słodka piosenka przy końcowych napisach o tym jak „gdy miałam siedemnaście lat, myślałam że miłość jest zarezerwowana dla miss piękności „.

Ten film jeszcze nie miał swojej polskiej premiery kinowej, ale można go obejrzeć w streamingu, np na popularnej, jak najbardziej nielegalnej stronie lo…movie…( o czym donosi na przykład jedna z użytkowniczek znanego portalu filmweb ) a raczej kolejnej jej odsłony która odradza się jak hydra, zarestrowanej na domenie egzotycznej wyspy Togo… pomimo wysiłków wielkich koncernów świata rozrywki.

I która od dwóch lat ( Strona, nie wyspa ! ) dostarcza w streamingu obfitości filmów przeróżnych w pakiecie, do wyboru do koloru, z wieloma wersjami językowymi, zarówno starych jak i świeżutkich tegorocznych premier, fabularnych, dokumentów, koncertów i w dodatku bezczelnie proponuje…abonament za wersję bez reklam i w najlepszej rozdzielczości ! Odciągając klientów wszelkiej maści netfliksów i amazonów itd.

Rzecz jasna odradzam Państwu korzystanie z takich pirackich serwisów…ale do obejrzenia „Dziewczyny Millera” jak najbardziej zachęcam.

PS Notabene Fabryka Snów nadal udaje że w Gazie nic się nie dzieje i tamtejsze poparcie czy chociaż milczące przyzwolenie dla krwawego syjonistycznego imperializmu jest jeszcze ciągle olbrzymie, i to jest koszmarna polityczna poprawność AD 2024, rodem z piekła…
Oczywiście oprócz aktorów, celebrytów czy producentów którym jest to obojętne , albo raczej nie chcą się wychylać by nie ryzykować kariery , niejeden skompromitował się poparciem dla „izraela” : wśród nich semicka modelka Gal Gadot, oraz tzw Madonna, Jerry Seinfeld, Dwayne “The Rock” Johnson, Natalie Portman, Andy Cohen, Jamie Lee Curtis, Debra Messing, Amy Schumer, Sarah Silverman, Kris Jenner : sporo tych nazwisk mówi same za siebie, nieprawdaż ?

Zaś w gronie niewielu odważnych i szlachetnych którzy ośmielili się zaprotestować – do jakiegoś stopnia – przeciwko temu ludobójstwu w Strefie Gazy są na szczęście takie nazwiska jak : Cate Blanchett, Joaquin Phoenix, John Cusack, Jennifer Lopez, Susan Sarandon, artystka i producentka zwiazana z nurtem indie pop Caroline Polachek, , oraz np były wokalista Pink Floyd Roger Waters i Michael Stipe z REM.
Jednakże w najbliższych tygodniach i miesiącach ( artykuł pisałem w połowie marca ) najprawdopodobniej zobaczymy jak tzw światowa opinia publiczna będzie się stopniowo – ale zdecydowanie – przechylać na stronę Gazy : jest to także element globalnej gry…

Być może niejeden znany i sławny w końcu wypowie się iż jednak się mylił bo uwierzył „w oficjalną wersję wydarzeń” z 7/10 ub roku , i że trzeba wreszcie zatrzymać tą masakrę Palestyńczyków…?!?

Dodaj komentarz