Zapiski spod wschodniej granicy : Podlasie Hajnówka Puszcza Białowieża… zima i lato

Na przełomie grudnia i stycznia 2022 spędzam tydzień na Podlasiu, w ostatniej miejscowości nieobjętej ‚zakazem przebywania’. I wracam tam latem, gdy juz prawie zapomnieliśmy o obostrzeniach… ( To co wydarzyło się pod koniec lutego na Ukrainie, zepchnęło co oczywiste wszystkie inne wydarzenia na plan dalszy….) Styczeń tego roku na Podlasiu to mało śniegu, odwilż, prawie jesienna pogoda. Dużo rozmów, wymaszerowanych po Hajnówce i Puszczy kilometrów. Sporo pytań bez odpowiedzi. Kilka zdjęć. Świetne czyste powietrze sprzyja dobremu samopoczuciu , oprócz tego przecież „na Podlasiu jest swojsko”. No i wojsko… A Puszczę widać i czuć. Dookoła !

Hajnówka , zwykły dzień. To znaczy niedaleko Biedry parkuje transporter opancerzony. W szoferce jeden żołnierz, drugi pewnie na zakupach. Do okna podchodzi pijany lokals, nawija młodemu żołnierzowi że „Te białoruskie ku… to trzeba wystrzelać”. Żołnierz uprzejmie kiwa głową, facet odchodzi.

Wojskowe ciężarówki jeżdżące codziennie szosą do i z Bialowiezy oczywiście na nikim nie robily już wrażenia… Ani ciuchy po uchodźcach leżące gdzieniegdzie na poboczu. Od początku awantury z uchodźcami/ kryzysu humanitarnego na polskiej granicy/ wojny hybrydowej ( nazwij to jak chcesz ) do końca grudnia szpital w Hajnowce przyjął ok 350 migrantów , tej zimy zmarła tam z wychłodzenia migrantka z Azji : kobieta w ciąży, matka piątki dzieci…

Zawsze jak chodzę po takich małych miejscowościach i słyszę w odpowiedzi na moje pytanie : „a to tam, w lewo i jeszcze trochę i za rogiem ” i faktycznie tak jest , wówczas z ulgą , kolejny raz łapię się na tym że to nie Paryż ani nawet Warszawa : tu wszysko jest w skali mini a nawet mikro, małe miejscowości można obejść błyskawicznie, ludzie zwykle bardzo życzliwi i chcą rozmawiać.

Nikt nie wyciąga smartfona aby wskazać mi trasę tylko mówi po prostu z głowy…

W czasie całego pobytu doświadczyłem ani grama nieufności, wręcz przeciwnie.

A jeśli nawet była, to dobrze skrywana.

Niewielki, brzydki blok, na półpiętrach odciśnięte głęboko w betonie ślady butów… hałaśliwy sąsiad, ale mieszkanko wyremontowane i wygląda prawie jak od dewelopera, bardzo sympatyczna i pomocna właścicielka.

A za miasteczkiem zaczyna się Puszcza, która oczywiście w zimie robi wrażenie uśpionego olbrzyma : ptaków bardzo niewiele, smutno bo cicho bez nich a zielono gdyz śnieg chwilowo stopniał prawie całkiem. Takie pomieszanie pór roku…Niestety sporo śmieci, butelki po piwie Żubr, po wódeczce, miejsce po ognisku przy którym znajduje lateksowe rękawiczki chirurgiczne : ślad po medycznej pomocy dla migrantów ?

„Jakbym chciał to mógłbym zarobić na na upartego na przewożeniu uchodźców w głąb Polski – sympatyczny mieszkaniec macha ręką – bez problemu, służby ani wojsko nie znają lokalnych dróg, można uchodźców wywieźć bez problemu poza granicę województwa i wtedy już…

Teraz w Hajnówce oni już na nikim nie robią wrażenia, zresztą faktycznie jest ich ostatnio niewielu. Przychodzili czasem na dworzec kolejowy, ale częściej na drogę wylotową stąd, w kierunku na zachód Polski : tylko że na tej drodze to właśnie czekała policja… (…) Podlasie jest jednym z najmniej wyszczepionych regionów Polski. Nie jestem szczepiony i nie zamierzam się szczepić” – dodaje mój rozmówca, ktory prowadzi tutaj firmę wraz z żoną. Pracował w Warszawie, ale umęczył się korkami , „od których żyć się odechciewa !”.

Przyjechał Pan akurat tutaj w dziwnej porze, taki czas teraz, coś nie przypasiło – kiwa głową sympatyczna pracownica Biedronki. Nie chcę tłumaczyć że starałem się o akredytację na wjazd do Białowieży, i jeszcze czekam że Straż Graniczna się odezwie.

W supermarketach wiele osób bez masek.

„Ale jak Pan wyjdzie ode mnie bez maski , zaraz może być mandat, o niedawno policjant tu kogoś złapał bo znajomy mi mówił – informuje mnie właściciel maleńkiego sklepiku gdzie kupuję kiszone ogórki – do mnie przychodzą też tacy co mówią mi żeby się nie szczepić , że nie ma pandemii , a ja się trzy razy zaszczepiłem i moją 90letnią matkę też wysłałem na szczepienie” – dodaje.”

Faktycznie, gdy w czasie lekkiej śnieżycy wychodzę z lokalnego sklepiku spożywczego bez maseczki , już czeka na mnie radiowóz…uprzejmy policjant wypytuje mnie o dane personalne. Po dłuższej rozmowie, już dla świętego spokoju przyjmuję mandat opiewający na kwotę 20 PLN.

Dowiaduję że się policjant dostał już trzy dawki szczepionki, a jego koleżanka tłumaczy mi że żubry żyjące na wolności najlepiej zobaczyć w okolicy zalewu Siemianówka.

„Jutro rano ostatni kurs naszej linii do Białowieży – informuje mnie Pani z białostockiego biura firmy przewozowej – Tak, można wysiąść na przystanku Rezerwat. Przestajemy jeździć ale nie z powodu strefy zakazu przebywania : po prostu nie ma kim jeździć, brakuje kierowców…”

Na szosie białowieskiej spory ruch. Niedaleko od wielkiej cerkwi miasteczko się kończy , tylko jeszcze tablica o obumarłych drzewach, na dole której informacja jakie zdjęcia są autorstwa Adama Wajraka.

Po lewej znak informujący o miejscu straceń z czasów II wojny, Ze trzy kilometry dalej zjazd z D689 na luksusowe mini osiedle dla zamożniejszych turystów czyli : apartamenty w Puszczy. Małe jest piękne…to nie wielkomiejska pato deweloperka.

W rezerwacie.

A potem już naprawdę tylko las a raczej Puszcza po obu stronach szosy, i trzy wioski zatopione w niej. i jeszcze zjazd do Rezerwatu Pokazowego Żubrów. A ten Rezerwat to ostatnie miejsce gdzie można aktualnie dojechać nie będąc lokalnym mieszkańcem , mundurowym czy posiadaczem akredytacji na pobyt „w zonie”. Oprócz Starej Białowieży.

Bo kawałek dalej już stał patrol, przed samą Białowieżą. I filtrował wszystkich którzy próbują wjechać.

Zwiedzam ten rezerwat żubrów. Pani w kasie : ludzie czasem mają pretensje że „zwierzęta tak mało widać, że nie podchodzą bliżej”.

Zimową porą zwierzaki są mało entuzjastyczne, żubry trzymają się stadem w sporej odległości, z bliska prezentuje się tylko żubroń, dwie samice łosia oraz wilk który przebiega obserwując mnie.

Prawie brak zwiedzających, tylko polsko holenderska para. Opowiadają mi o srogich restrykcjach w Holandi i strasznym potraktowaniu na warszawskim lotnisku znajomego włoskiego bizenesmena. Mają dość już tego szaleństwa „pandemii”, rozmawiamy szczerze podchodząc do kolejnych zwierząt.

Potem policjanci, znudzeni widocznie pilnowaniem drogi do Bialowiezy parkują przed budynkiem Rezerwatu i jeden pyta w kasie o cenę biletów.

Puszcza jest spokojna, prawie senna. Spotykam dwóch Francuzów na spacerze którzy kiedyś już tu byli i bardzo im się podobało.

Wilki na stadionie, żubry na cmentarzu a Białowieża byla pełna żołnierza.

Hajnówka zaskakująco głośno przywitala wita 2022 roku, kanonada petard , rac i sztucznych ogni. (Może i zagłuszanie niepokoju, odreagowywanie na przekór temu co może nadejść ? przed tym nowym rokiem, co do którego wiele obaw – ogólny trend, myślalem sobie.)

Jest większości prawosławna, jest tutaj liceum z językiem białoruskim. Zakład produkcji mebli, poza tym jakaś mała fabryczka i tyle. Świetne czyste powietrze…. Dwa miniaturowe centra handlowe, cztery supermarkety i plac budowy kolejnego.

Tzw stadion to łąka z jedną bramką, może trzysta metrów od wejścia do Puszczy za cmentarzem w Hajnowce. Zimą przy dużych mrozach do tego „boiska” dochodzą wilki z głębi puszczy.

Facet spacerujący z psem opowiada mi kilka historii. O żubrach które przychodziły aż na skraj miasteczka, i trochę uszkodziły pomniki na cmentarzu łażąc pomiędzy grobami…

I że oczywiście psa nie puszcza się wolno w Puszczy : wilki mogą zagryźć.

Puszcza w styczniu…

Sympatyczna włascielka białowieskiego sklepiku z pamiątkami mówiła mi że trochę ratują jej sprzedaż żołnierze, do lipca byli to praktycznie jedyni klienci…

Pracownica służby zdrowia ( Pragnie pozostać anonimowa ) była bardzo przejęta pandemią, pomaganiem uchodźcom z Białorusi, krytykowała polskie wojsko ( „Żołnierze dokarmiali żubry, one przychodziły aż pod budynek gdzie kwaterowali bo je nauczyli że dostaną jedzenie, to niedobrze” ! ), oraz Polskie Stowarzyszenie Niezależnych Lekarzy i Naukowców, mające siedzibę w podwarszawskich Włochach.

Rozmawiam z Panią Natalią, dziennikarką z małego przygranicznego miasteczka. Jest poddenerwowana, przeklina, opowiada mi że ” Trzeba aby Polska się dowiedziała co się tutaj dzieje” ( Pewnie chodzi o granicę z Białorusią ), i jak przyjęła uchodźców z Ukrainy : to są sk***iele ! Krzyczy Natalia do telefonu.
Pewnie już wcześniej tacy byli ? Pytam chłodno.

No może tak – dodaje i opowiada jak przyjęła małżeństwo uchodźców. Niby nie mieli pieniędzy, a wyjeżdżając zapomnieli w łazience kosmetyczki w której było ukryte złoto…

Ale teraz mam innych Ukraińców – mówi pani Natalia – i to są dobrzy ludzie. Matka z synem. Pokazuje ich zdjęcia ze spaceru po Puszczy.
I mówi mi że aby zobaczyć żubry to najlepiej o 4 rano się wybrać w określone miejsce.

W pociągu starsza Pani tłumaczy mi że martwi się bo wiosną w lasach pewnie będą znajdowane ciała uchodźców… Na torbie ma napis po angielsku : do zobaczenia w przyszłym roku w Paryżu.

W sierpniu w Białowieży : atmosfera jakoś tak pomiędzy tym co było i co jest…

Drugi raz na Podlasie przyjeżdżam latem, jakże wszystko wygląda inaczej, skoro już od ponad 5 tygodni można normalnie do Białowieży wjechać…ale ta położona na dużym obszarze, malownicza wioska jest nadal pustawa ? W tym roku tłumów nie ma…Przy stacji Białowieża Towarowa zaledwie dwa stoliki zajęte, w restauracji Carskiej pustki : oglądamy samowary i srebrne zastawy, pytam kelnera o frekwencję, mówi że ” w ubiegłym roku była najlepsza od lat”, wspomina też coś o możliwym scenariuszu na tą zimę, tzw dark winter. Podziwiamy zabytkową lokomotywę, wagon salonkę, na nim przyklejona kartka „Proszę nie szarpać za klamkę”.

Mnóstwo reklam wolnych pokoi, kwater. Turystów niewielu , ” jak miało ich wielu przyjechać skoro dopiero dwa tygodnie przed otwarciem Bialowiezy to ogłosili ?!? Ludzie zaplanowali już inne urlopy, także zagraniczne. Na koniec czerwca już pierwsi goście przyjeżdżali, ale na szosie patrol ich wszystkich zawracał”.

Sprzedawczyni w spożywczym niespecjalnie chętna do rozmowy. Wchodzimy na wieżę widokową, kręcimy się po centrum wsi, jest coś w rodzaju jarmarku, więcej sprzedających niż klientów,

na chodniku żołnierz uprawia jogging, sprzedawcy mówią mi że ruch kiepski, za parkingiem siatka maskująca i kontenery mieszkalne, przez dziurę w siatce robię zdjęcie pojazdu wojskowego.

Wszystko jakieś takie pomiędzy, już nie w izolacji jak przedtem, ani nie w stanie naturalnej swobody. Jakby zawieszone w oczekiwaniu…

W sumie kilkanaście dni na malowniczym Podlasiu. Koncert IRA oraz kabarety w nowym amfiteatrze w Siemiatyczach, nad zalewem : Zarówno zespół Artura Gadowskiego jak i żarty Andrzeja Grabowskiego mają już najlepsze lata zdecydowanie za sobą, ale ten drugi nadal jeszcze bawi publiczność a Ira podrywa ją nie raz do swych rytmicznych hitów sprzed 20 lat. Kąpiele w jeziorku, sporo dobrej pogody, wycieczka do miejsca Mocy w Puszczy Bialowieskiej i do niebieskiej cerkiewki w Koterce, gdzie podchodzę na sto albo kilkadziesiąt metrów do muru granicznego z Białorusią, i znowu Hajnówka . Rowerami po wioskach, nad cudnym Bugiem, szczere rozmowy z lokalną ludnością, po drodze bociany w gniazdach…

Jak uprzejmie poinformowała mnie w styczniu b.r. rzecznik Straży Granicznej Pani porucznik Anna Michalska : „w minionym roku na granicy polsko-białoruskiej odnotowaliśmy 15,7 tys. prób nielegalnego przedostania z Białorusi do Polski , dla porównania rok wcześniej w 2021 r. takich prób było prawie 40 tys.”

Koterka, cerkiewka.
Białowieża.

Bug…
Miejsce Mocy w Puszczy…
Za wioską Koterka : Płot na granicy z Białorusią.

Dodaj komentarz